Dziś znów użyłem „swoich metod”. Jarecki z miną triumfatora wrócił właśnie z osiedlowego sklepu dzierżąc w ręce trofeum zwanym tiramisu. Nażarł się łobuz i chucha – „ patrz synu to jest coś dobrego jak będzie duży też dostaniesz”.
Zapach niczego sobie: kawa ( znam, piję – wiem niezdrowo ) i jakiś drugi znajomy zapach jeszcze nie wiem co to ale Jarecki śmierdział tym strasznie jak wrócił z pępkowego. W każdym bądź razie zrobił mi smaka patafian jeden.
„Kupa nierychliwa ale sprawiedliwa” pomyślałem. Po raz kolejny ogromna flatulencja wzbogacona silnym efektem wonnym rozległa się niczym grzmot po chaupie… koniec deseru tatuśku … śmierdzi co?
Jarecki z miną obrydzenia odłożył talerzyk i zabrał się za to co robi najlepiej: lewa nóżka prwa nóżka, chusteczka, alantan, pampersik – właściwy człowiek na właściwym miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz